piątek, 9 września 2011

Naleśnikarnia Manekin, ul. 6 Sierpnia 1; Łódź

Trafiłam do Manekina już jakiś czas temu z przyjacielem Slavko A. Najczęściej wpadałam na kawę, szczególnie z tego powodu że Manekin oferował osobną salkę dla spalaczy tytoniu jakimi niewątpliwie jesteśmy. Raz zdarzyło mi się zjeść naleśnika z rozkosznym mascarpone i wiśniami w żelu (od których jestem uzależniona). Pani kelnerka, w której uprzejmości jestem do dziś zakochana, wysłuchiwała moich zmian z wyborze kilka razy i nie dawała po sobie poznać, że mogłabym już skończyć to ciągłe wybieranie. I to jest magia tego lokalu - albo ja tak zawsze trafiałam - kelnerki w Manekinie są najsympatyczniejszymi kelnerkami ever!!

Na stronie naleśnikarni niewiele jest o historii lokalu (www.manekin.pl) ale dostępne jest pełne menu i adresy innych placówek tej sieciówki. Mam nadzieję, że personel jest tak samo zajebisty w Toruniu, Bydgoszczy, Gdańsku i Poznaniu.

Także w sumie nie powinnam oceniać lokalu, bo od progu wieje dla mnie szóstką w skali gastrostopni.

Ale od początku. Tego wieczora nie planowałam wyjścia w ramach oceniania, tak więc nie miałam przy sobie ani długopisu, ani kartki. Pani kelnerka bez mrugnięcia okiem oddała mi jedną ze swoich karteczek i jeden z ulubionych długopisów, uśmiechając się promiennie pomimo tego, że pracowała już dwunastą godzinę. A trzeba przyznać, że praca nie jest łatwa, bo w środowy wieczór cały lokal był zajęty. W Łodzi to dość imponujący widok.

Zabrałyśmy się do zamawiania napojów:

M. zamówiła grzańca (9zł)- gorący i przepyszny!!,
A.K. zdecydowała się na drinka o nazwie tajemniczy ogród, który jest dwukolorowym bezalkoholowym drinkiem z posmakiem mięty (5zł),
A.M. wybrała drugą propozycję z owych drineczków o nazwie Mechaniczna Pomarańcza (5zł), który mnie osobiście leżał bardziej bo leciał rozkoszna kwaskowatością.
N. wzięła duże piwko (5zł) i o dziwo po prośbie "z dużą ilością soku" taką właśnie w piwie dostała.
Ja natomiast pozwoliłam sobie na kawę mrożoną(7,5zł), która okazała się być kawowo-czekoladowym dziełem sztuki, zwieńczonym koroną z bitej śmietany, i - to nie wszystko - z waniliowo-lodowym sercem! Jak na wieczór jest to lekka bombka kaloryczna, ale nie mogłam się opanować no i w rezultacie nie narzekałam!!!

Od 2tea2room2tam
Oczywiście atmosfera lokalu była wspaniała, a to głównie za sprawą moich dzielnych towarzyszek podróży, głównie ze względu, że udało nam się gdzieś w końcu wyjść :)
Lasencje zamówiły sobie po naleśniku, ja - że najadłam się w domu ryby z warzywami, już sobie tę przyjemność darowałam, ale żeby nie było - każdego z naleśników spróbowałam i werdykt wydałam! Chcę jeszcze dodać, że naleśniki, od zawsze kojarzyły mi się ze słodkościami a nie pokarmem wytrawnym, i ja osobiście, słodkość bym zamówiła. Samo ciasto naleśnikowe mnie w ogólnej genezie nie leży, bo albo rozwodnione albo za miękkie, albo za mdłe, ale to w Manekinie jest w sam raz. A! i jeszcze suróweczki, które są dodawane do każdego wytrawnego naleśniora - dla mnie dość proste (Polskie) zakończenie sprawy, jednakże trafione.

Towarzyszka M. zatwierdziła wybór naleśnika z grzybami mun, kurczakiem, ananasem i orientalnymi warzywami (12,5zł). Jeśli ktoś uczęszcza do barów orient czy innych chińczyków, wie o jaką mieszankę mi chodzi. To tak, jakby zamknąć chińskie żarcie w naleśniki i zrobić to z najwyższą umiejętnością. Na plus!

A. K. zdecydowała się na kurczak curry z sosem porowym(!!)(11,5zł), który smakował jak - kurczak curry! Już nie mówię, że sama przyprawa nie była zwietrzała, wnętrze naleśnika kusiło ślicznym kolorem curry-żółtym, to sama kura była miękka i dobra. Bez żadnych starych kurczaków zaangażowanych w sprawę. Po prostu dobre i tyle. Sos porowy okazał się strzałem w dziesiątkę. (sosy można wybrać dowolne z kilku ciepłych i zimnych)

A. M. zamawia naleśnika z szynką, pieczarkami z sosem pomidorowym łagodnym (9,5zł), który smakuje jak... pizza z szynką i pieczarkami!! Co do pieczarek, każdy pewnie kiedyś już zajadał pizzę, totalnie rozmoczoną wodą z owych pieczarek, przy czym one same smakują jak ostatnie gówno (tu przepraszam za kolokwializm). Kwestia szynki, też często pozostawia wiele do życzenia - od tego, że jest tania po to, że czasem smakuje jak tektura. Ta natomiast była dobra. Dobra szynka w daniu w lokalu (i to jeszcze daniu, którego z zewnątrz nie widać ) to już plus.

N. po dość długim namyśle wybiera naleśnika z serkiem twarogowym i łososiem (12,5zł). Trzeba nadmienić, że nie przepadam za łososiem - N. również nie jest jego największą fanką. A tu okazuje się, że nie dość, że jest to (jak dla mnie) najlepszy naleśnik ze wszystkich, to jeszcze sam łosoś jest wspaniały. No normalnie - wspaniały. Zdziwiłam się prze-potężnie! Bo jak to jest, że dobrze podany łosoś mi nie przeszkadza, a wręcz smakuje? Już za samą tą pozycję gastrostopniomierz powinien zwariować!! Czad i palce lizać!!

Jak już wspominałam ocena będzie 6 i koniec. Ale poparta faktami i to jakimi:
lokal zadbany, ładny, kelnerki cudowne, uśmiechnięte pomimo długiego dnia pracy. Jedzenie tanie i dobre, aczkolwiek to chyba niezbyt szczęśliwe określenia.. Jedzenie tanie i WSPANIAŁE. Bez lecenia na renomie, bez wywyższania się tym, że w menu są naleśniki a nie schabowy z pyrami. Ktokolwiek by był niezdecydowany gdzie iść na kolację, może z pewnością iść do Manekina, a jak nie na kolację, może tam pójść chociażby na dobrą kawę.


Od 2tea2room2tam
Werdykt:
W 6-cio stopniowej skali SMAKO-ZMYSŁOMIERZA naleśnikarnia Manekin dostaje
6 (słownie: sześć)

Special thanks dla: M. A.K, A.M i N. oraz dla przesympatycznej brązowowłosej kelnerki, która była na tyle pomocna, że zrobiła nam wszystkim zdjęcie!!

P.S. Super special thanks for Mr. Suhacz za.. on już wie za co :)

Od 2tea2room2tam

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz